poniedziałek, 23 lutego 2015

Berlin

Wróciłam z trochę przedłużonego weekendu w Berlinie. Od dłuższego czasu chciałam zobaczyć niemiecką stolicę, lecz zawsze wybierałam miejsca, które wydawały się ciekawsze, cieplejsze lub po prostu bardziej odległe. Teraz wiem, że nie powinnam była zwlekać z tą wizytą. Spędziłam tu niecałe 4 dni i cały czas czuję niedosyt. Podczas tego krótkiego pobytu udało mi się jednak zobaczyć kilka zakątków-mniej lub bardziej popularnych, które może i Was zachęcą do kilkudniowej ucieczki w stronę miasta sztuki współczesnej i mody w rytmie techno. 

I came back from a little extended weekend in Berlin. For a long time I wanted to see the capital of Garmany, but there have always been some places that seemed more interesting, warmer or simply more distant. Now I know that I shouldn't postpone the visit. I spent less than four days here and still feel like it hasn't been enough. During this short stay I managed to see a few places-more or less popular,, that may encourage you to escape to the city of contemporary art and fashion in the rhythm of techno.

DZIEŃ 1

Po całonocnej podróży nie miałam zbyt dużych zapasów energii na aktywne zwiedzanie. Chciałam poznać trochę topografię miasta i odnaleźć się w nowym miejscu. Zaczęłam od centrum. Zajrzałam do kilku cichych zaułków, dziedzińców i zdążyłam się zgubić między licznymi uliczkami. Dzięki tym bezcelowym spacerom odkryłam wyśmienite koreańskie burgery, więc błądzenie nie okazało się bezowocne.  

DAY 1

After an overnight trip I didn't have enough energy to actively explore the city. I wanted to know a bit the topography of the city and find myself in a new place. I started from the center. I looked for a few quiet corners, courtyards, and also managed to get lost among numerous streets. Thanks to these pointless walks I discovered delicious Korean burgers, so my wandering didn't turn out fruitless.






DZIEŃ 2

Następnego dnia zwiedzanie zaczęłam od okolic ogrodu zoologicznego. Tak naprawdę rozpoczęłam je od zdecydowanie najlepszej kawy jaką piłam. Jeśli będziecie w Berlinie, koniecznie odwiedźcie Neni Berlin Monkey Bar. Ja polubiłam to miejsce za wspaniały wystrój, taras widokowy i wspomnianą już niesamowitą kawę. Nie potrafię powiedzieć ile czasu tam spędziłam wpatrując się w widok za oknem. Zdecydowanie mogłaby zaczynać tak każdy dzień. 

Kiedy wybudziłam się z tego rozmarzenia i wzrósł u mnie poziom kofeiny, odwiedziłam sklep & Other Stories i tam znowu przepadłam na nieokreśloną ilość czasu. 

Rano wysiadłam z metra jednak nie z zamiarem shopping'u, lecz odwiedzenia Muzeum Fotografii. Po południu mogłam już skreślić ten punkt na mojej liście "must see". Obejrzałam pracę Newtona, a nawet zajrzałam do jego mieszkania i poznałam odrobinę jego codziennego stylu bycia. Chyba nie muszę dużo pisać, po prostu pojedźcie, zobaczcie, bo warto.  

Kiedy nakarmiłam już duszę, nadszedł czas na prawdziwie niemieckie kalorie, czyli słynny curry wurst z budki popularnego Curry 36. Muszę przyznać, że mięso pojawia się w mojej diecie średnio raz w tygodniu i pewnie w domu z niechęcią sięgnęłabym po kiełbasę z frytkami polaną ketchupem z curry. Tutaj jednak to proste, street food'owe danie zdecydowanie mnie do siebie przekonało. Sądzę, że to tylko jeden z efektów podróży, zmiany otoczenia, klimatu i trybu życia. 

Na koniec dnia odkryłam Berlin  nocą w świetle reflektorów, neonów i miejskich sygnalizacji. Zobaczyłam słynną Bramę Brandenburską i trochę mniej słynną Akademię Sztuk Pięknych, mijając którą chyba każdy choć na chwile chce stać się studentem malarstwa lub grafiki. 

DAY 2

The next day I started the tour near the zoo. In fact, I started it with the best coffee that I've drunk. If you are in Berlin, you have to visit Neni Berlin Monkey Bar. What I liked about this place is the great design, observation deck and as I've said already-amazing coffee. I can not tell how much time I spent there staring at the view outside the window. I could start every day in this way.

When I woke up from this reverie and increased the level of caffeine in my body, I visited the shop & Other Stories, and there again I was gone for an indefinite amount of time.

I got off the subway in the morning not with the intention of shopping, but a visit to the Museum of Photography. In the afternoon, I could cross out this item on my list of "must see". I watched the works of Newton, and even looked into his apartment and I got to know a little of his daily personal style. There isn't much to say in my opinion, just go there and see it, because it's worth it.

When I fed my soul, there came atime for some truly German calories, which is famous curry wurst in popular food truckCurry 36. I must admit that meat appears in my diet nearly once in a week, and probably at home I would look with reluctance at sausages and chips with ketchup with curry. Here, however, this street food meal definitely convinced me to itself. I think that this is just one of the effects of travelling, changing environment, climate and lifestyle for a few days.

At the end of the day I discovered Berlin in the light of , neon lights and traffic lights. I saw the famous Brandenburg Gate and a little less famous Academy of Fine Arts, by passing which I think everyone wants to become a student of painting or graphics for a while.


























DZIEŃ 3

Kolejny dzień zaczęłam od wschodniej części miasta. Przeszłam się wzdłuż East Side Gallery,   którą można nazwać centrum sztuki ulicznej. Długi mur wzdłuż rzeki przyciąga żywymi barwami,i sloganami w wielu językach. Kreatywności i poczucie wolności wręcz krzyczy z wnętrza betonu. 

Następnie odwiedziłam Wyspę Muzeów. Po drodze wstąpiłam jeszcze do księgarni wypełnionej po brzegi albumami z fotografiami, historią mody, architektury i sztuki. Każdy kolejny egzemplarz na półce wydawał się coraz bardziej ciekawy, a godziny przemijały w tym miejscu niezauważenie. 

Kiedy oderwałam się od papierowego świata, odwiedziłam Muzeum Pergamońskie i Neues Museum. W międzyczasie zdążyłam uzupełnić zapasy energii kawą i naleśnikiem z nutellą oraz nacieszyć oko wspaniałymi widokami. W tym pośpiechu, by zdążyć zobaczyć każdy obowiązkowy punkt turystyczny, warto zatrzymać się i po prostu rozejrzeć wokół. Architektura, tak samo jak pejzaże , potrafi nas oczarować i przenieść myśli w zupełnie odmienną przestrzeń. 

Wracając, wysiadłam na przpadkowej stacji i odkryłam piękny plac, gdzie po raz kolejny zabytkowe budynki w świetle ulicznych latarni mnie oczarowały. 

DAY 3

The next day, I started from the eastern part of the city. I walked along the East Side Gallery, which can be called the center of street art. Long wall along the river attracts with the vibrant colors, and slogans in many languages ​​of the world. Creativity and sense of freedom nearly screams from inside the concrete.

Then I visited the Island of Mueseums. I stepped on my way into the bookstore filled with albums of photography, history of fashion, architecture and art. Each copy on the shelf seemed more and more interesting, and the time was passing in this place unnoticed.

When I got off from the paper world, I visited the Pergamon Museum and Neues Museum. In the meantime, I had a chance to revitalize with coffee and pancakes with nutella and enjoy the stunning views. In the rush to make it to every must see touristic place, it's good to stop and look around simply. Architecture, as well as landscapes, can charm and move us into a completely different mind space.

Coming back, I got off at the accidental station and discovered a beautiful square, where once again the historic buildings in the light of the street lamps charmed me.























 DZIEŃ 4

Ostatniego dnia chociaż wyjeżdżałam o 14:00 musiałam wykorzystać ostatnie godziny na wizytę w Kulturforum. Nie wybaczyłabym sobie opuszczenia wystawy Mario Testino, która jest tymczasowo w Berlinie. Zdążyłam prawie na otwarcie galerii, wyczekałam 20 min. w kolejce i zobaczyłam kolekcję mistrza fotografii mody. Podświetlane ujęcia w wielkich formatach rozwieszone w ciemnej sali wprowadzały niesamowity klimat. Czułam się tam jakby zamknięta w ogromnym Vogue, którego stron nie trzeba przewracać. Otoczona niesamowitymi ujęciami z sesji nie wiedziałam przez moment w jakim jestem mieście i muszę przyznać, że najbardziej nie mogłam oderwać oczu od nóg Giesele Bundchen.

Z tej wystawy przeszłam korytarzem do Muzeum Mody i obejrzałam piękne stroje XIX, XX i XXI wieku. Chociaż tylko przez szybę, ale jednak z bliska, udało mi się zobaczyć dzieła największych projektantów.

Z walizką pełną Haribo pojechałam na dworzec i zaczytana w Murakami'ego wróciłam do Warszawy. Lista miejsc, które chciałabym zwiedzić w Berlinie tylko wydłużyła się po tej wizycie. Liczę, że odkryję te i inne atrakcje niemieckiej stolicy w najbliższym czasie.

DAY 4

On the last day, although I was leaving at 2:00 p.m. I had to use the last hours to visit the Kulturforum. I  wouldn't forgive myself  not going to Mario Testino's exhibition, which is now in Berlin. I was almost at the opening of the gallery,  waited 20 minutes in a line and saw a collection of works of the master of fashion photography. Illuminated shots in large formats closed  in a dark room made an amazing atmosphere. I felt like I was closed in a huge Vogue, where you don't have to turn over the pages. Surrounded by amazing shots from the session for a moment I didn't know in which town I was and I have to admit that I couldn't take my eyes off the Giesel Bundchen's  legs.

From this exhibition, I went down the hall to the Museum of Fashion and watched the beautiful costumes from nineteenth, twentieth and twenty-first century. Although only through the glass, but still close, I was able to see the works of the greatest designers.

With a suitcase full of Haribo I went to the station and reading Murakami returned to Warsaw. The list of places that I would like to visit in Berlin has only increased since the visit. I hope that I'll discover these and other attractions of the capital city of Germany in the near future.











2 komentarze: