niedziela, 5 sierpnia 2012

Charlotte, more chocolate, please

Trochę warszawskiego lansu, czekolady, marmolady, czyli można powiedzieć, że spóźnione świętowanie moich imienin. Śniadanie w Charlotte, świeże croissanty, kawa i perfekcyjna pogoda. Zastanawiają mnie tylko te wszystkie negatywne opinie, które ostatnio pojawiają się na temat tego miejsca. Dla mnie jest ono cudowne, ma w sobie ten pożądany przeze mnie francuski klimat, taka odrobina Paryża w Warszawie. Chyba się zakochałam.


Walking in the city center, Chocolate, raspberry  mousse, you can say a celebration of my name-day. Breakfast at Charlotte, fresh croissants, coffee and perfect weather. The one thing that only bothers me are all the negative comments about this place that showed recently. For me, it's just marvelous, it has this french climate desired by me, something like a small piece of Paris in Warsaw. I think I have fallen in love with it. 


Dodatkowo wielka przemiana w moim stylu-trupie czaszki na koszuli. Ja, która zarzekała się, że nigdy w życiu nie założy nic z tym posępnym akcentem, jak widać zmieniła zdanie. Może to i dobrze, bo w końcu styl powinien ewoluować, zmieniać się, inaczej prowadzenie bloga byłoby bezsensowne, bo przecież nikt nie lubi monotonii. Bardzo znaczących zmian może u mnie nie widać, bo nadal jest bardziej elegancko niż sportowo i młodzieżowo, ale nie wymagajcie ode mnie aż tak radykalnych metamorfoz :)

What is more the has been a change in my style-raw-heads on my shirt. Me, who was always swearing that would never wear something with this gloomy element, as you can see changed her mind.  Maybe it's good because the style should evolve, change. Otherwise, having a blog would be pointless because nobody likes  monotony. Very significant changes are maybe not noticeable because it is still rather elegant than sporty and youth but do not require such radical change from me:)








phot. Weronika Dragan
shirt-Zara, shorts-River Island





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz